Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Krakowiak.


Rozśpiewały się skrzypeczki, pomrukuje bas,
Szymek chudy w kozie dudy dmucha raz po raz.
„Szykujta się, parobczaki... Arendarzu, hej!
Daj gorzałki na ochotę... ino szczerze lej...“

Kaśka miga, niby fryga, Baśka za nią w ślad,
Krzywy Antek z rudą Zośką podryga, jak dziad.
Józek żwawo w lewo, w prawo, zwija się za trzech,
Pokrzykuje na zawrotach, aż mu zamarł dech...

Ruchla siwa głową kiwa, a cmoka: „cmok, cmok!“
Stary Jankiel brodę głaszcze, podpiera się w bok;
Podpiera się, uśmiecha się, pokłonił się w pas —
„Oj, panowie Krakowiaki, nie przehulać was!“

A na przyźbie siedzą starzy, gwarzą coś nie coś,
A spijają półkwaterki... o to ich nie proś!...
Gwarzą sobie, świadczą sobie: „Hej, moiście wy!“ —
Tańcowaliż krakowiaki za młodzieńczych dni!...

Podchmielił se Walek stary, cisnął pusty dzban,
A podkasał kierezyję, a puścił się w tan!...
Przytupuje na uciechę... „Oj, chwat ci ja, chwat!“
Rozhulał się dziadowina, jak za dobrych lat...