Strona:PL Artur Oppman - Monologi.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oj! oj! Nieszczęście! Bodaj popuchli!
Co oni robią? Lecą do Ruchli!
Łapią Ickównę, choć ta się wzbrania —
Jakie to chłopy bez wychowania!

Porwana Ruchla wrzeszczy co siły:
— „Ratuj mnie! ratuj, Nuchimie miły!
Oj! chcą mnie zabić! Oj, oj! Już po mnie!...
Ja tobie kocham bardzo ogromnie!!...“



X

Na ten głos lubej nagle z uboczy
Mężny pan Łata, jak lew poskoczy,
Wali pięściami w prawo i w lewo:
Czasami w zbója, czasami... w drzewo.

Paskudni zbóje bronią się pięknie:
Nuchim to stęknie, to znowu jęknie,
Aż jego wargi szepnęły drżące:
— „Czekaj, złodzieju! Ja tobie strącę!“

Długo się wszyscy bili, jak wściekli —
Wreszcie gałgany znikli — uciekli!
Nuchim te chłopy pobił olbrzymie:
O, sława tobie, mężny Nuchimie!...



XI

Po tej przygodzie (niech ją mór spotka!)
Stała się Ruchla ogromnie słodka,