Strona:PL Artur Oppman - Monologi.djvu/023

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
O niektórym płanetniku, co duchy wywoływał,
i o wielkiej onego konfuzjej.


OPOWIEŚĆ.



Temu lat ze sto, abo może dwieście
Wielki płanetnik żył w zamorskiem mieście,
Chłop był nauczny, umiał księgi składać —
Nie można gadać!

Bywało (mądrym czynił to urokiem)
Poźrzy na ciebie charakternem okiem
I coś pomyślał, jakby trzasnął z bicza,
Migiem wylicza.

Większe on dziwy robił wielce składnie:
Gdy zechce — śpiączka człeka wnet napadnie,
Każe mu gadać — ażci on uśpiony
Gada androny...