Strona:PL Artur Oppman - Moja Warszawa.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jestem? (byłem w mundurku). Czy dawno piszę? Których poetów lubię najbardziej?
Po chwili zaś:
— Panie redaktorze! Panie Aleksandrze!
— A co tam?
I na kręconych wewnętrznych schodkach, które dopiero teraz zauważyłem, ukazali się dwaj panowie: siwy staruszek o niezmiernie miłej, pociągającej, tryskającej dowcipem twarzy i trzydziestokilkoletni człowiek w ciemnych okularach, szczupły, o wyglądzie raczej melancholijnym.
— Nowy poeta — zarekomendował mnie Wołody Skiba.
Wacław Szymanowski — on to był bowiem — posadził mnie odrazu obok siebie na staroświeckiej wygniecionej, czarną ceratą pokrytej kanapie; Prus potrząsnął mocno moją ręką, ale mruknął przez zęby:
— Djabli nadali z tymi poetami.
Moja pierwsza wizyta w „Kurjerze“ przeciągnęła się chyba do dwóch godzin. Szymanowski mówił o poezji polskiej i francuskiej, dawał wskazówki i rady, ostrzegał przed pesymizmem. Prus, nibyto zatopiony w czytaniu jakiegoś pisma, robił co pewien czas uwagi, wywołujące wybuchy śmiechu Sabowskiego i Czapelskiego, a irytację Szymanowskiego i Czesława.
Ja byłem olśniony, wniebowzięty — i ogłupiały doszczętnie.
Tak oto wyglądała dawna redakcja i taki był początek moich stosunków z „Kurjerem“.