Strona:PL Artur Oppman - Moja Warszawa.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Minęło!
Zdarzały się też i obrazki zabawne. Patrzyłem na to własnemi oczyma, jak jakiś poczciwy chłopina z wsi podwarszawskiej klęknął na błocie „Pod Kopernikiem“ i, zdjąwszy pilśniowy kapelusz, bił się w piersi pobożnie, w przekonaniu, że oddaje należne hołdy jakiemuś wielkiemu świętemu, może — patronowi Warszawy.

Idzie wieczorna szara godzina,
Co duszę smęci,
Korowód widzeń snuć się zaczyna
W mojej pamięci.

Jakieś gawędy wpadają w ucho,
Gwarzą z pomnikiem...
Otwórzmy oczy: pusto i głucho
„Pod Kopernikiem.“