Strona:PL Artur Oppman - Moja Warszawa.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Inni dawniej byli dorożkarze, nie to, co dzisiejsi, cenili wysoko swój fach, uważając go za najzaszczytniejszy w świecie, zupełnie jak stary Weller w dickensowskim „Klubie Pickwicka“; trzymali się solidarnie i szanowali gości, nie tak wprawdzie wysoko, jak swoje konie, ale zawsze...
Pod jednym tylko względem nie różnili się od współczesnego automedona: nigdy nie byli zadowoleni z zapłaty.

Na koziołku sobie drzemie
Władca bata i dorożki,
Łeb frasowny zwiesił w ziemię,
Bo na rogu podpił troszki.

Przypomina dawne lata,
Gdy gnał czwórką w lejc, mospanie...
Wtem się ocknął: „Hej, sałata!
Wolny?“ — „Wolny, jaśnie panie!“