Strona:PL Antoni Kucharczyk - Wiersze, piosnki z naszej wioski.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SPOTKANIE.


Ranek zaświtał, bledną nocy cienie,
Niebo na wschodzie pali się płomieniem,
Słonko powstaje w gloryi promiennej,
Budzi przyrodę znów do pracy dziennej.
Zieloną łąką, operloną rosą,
Szedł Stach na kośbę na ramieniu z kosą.
I nadszedł dziewczę nad strugą przy łące,
Wodę przeczystą do konwi czerpiące.
Ujrzawszy Stacha, spłonęła jak zorze,
W której wschodziło jasne słonko boże.
Stach kapelusza uchylił statecznie,
— Dzień dobry, Hanuś! — przywitał ją grzecznie.
— Dzień dobry, Stachu! jakem się też zlękła,
Gdy na ramieniu kosa ci zabrzękła.
— Bardzoś się zlękła, moja Hanusieńko?
Żeś też ty wstała tak wczas raniusieńko,
Że z ciebie Hanuś taka jaskółeczka,
Co wstaje jeszcze przed wschodem słoneczka,
To nie wiedziałem. Wiesz co, Hanuś moja...
— Cie, moja! moja! kto wie, gdzie tam twoja?
— Stoi przedemną! Daj mi Hanuś gęby!
— Cie, czegoż jeszcze! »Neści« patyk w zęby!