Strona:PL Antologia poetów obcych.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zręcznie skały przeskakuje duże,
Aż stanęła na wyniosłej górze.
Widzi leśne zwierzęta jak biegą,
Lecz kochanka nie widzi swojego.
Wzrok jej płonie, serce się rozpada,
Więc znużona na murawie siada,
Tęsknie śpiewa, płacząc w smutnej ciszy,
Wtem z pod ziemi takie słowa słyszy:

— „Kto śmie mieszać sen jakim zasnąłem?
Kto śmie deptać mego grobu trawę?
Czyżem splamił palikarów sławę?
Wszak trzydziestu Turkom głowę ściąłem.
Wszak czterdziestu do niewoli wziąłem...
Szablę moją laur sławy oplata,
A jednakże nie cieszy mnie ona,
Bom nieszczęsny nie spytał Charona,
Gdym przyrzekał wrócić za trzy lata;
Nim raz trzeci zima świat uśpiła,
Kula wroga moją pierś przeszyła.
Grób mój zimny, zimne moje ciało,
Tylko serce gorze — jak gorzało.“

— „O mój luby! twoje kroki słyszę,
Głos poznaję... Czemuś mnie porzucił?