Strona:PL Aleksandra Humboldta Podróże po Rossyi 01.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ruleum, z których ostatni szczególnie rośnie bujnie na wilgotnych miejscach i razem z poprzedzającemi jest ozdobą naszych ogrodów. Nad Kakwą rozkwitała Cartusa Mathioli, znajoma w Niemczech alpejska roślina; także dawały się widzieć ślady sybirskiej Primula cartusoides, która w Niemczech także stała się ulubioną ogrodową rośliną. Na wyżynach Bogosłowska rośnie niemiecki Mespilus Cotoneaster obok sybirskiej Delphinium cuneatum i Corydalis sibirica, a w błotach nizin kwitnęły znane w Niemczech Menyanthes trifoliata, Andromeda polyfolia i calyculata razem z Oxycoccos minus i północnym Rubus chomaemorus, gatunkiem rokiciny.
Jak piękną i bogatą jest tu miejscami roślinność, tak przeciwnie fauna tych okolic jest dość ubogą. Podczas czynionych w tym celu poszukiwań, podróżni natrafili tylko na dwa czy trzy gatunki ptaków, niekiedy na małego zająca lub wiewiórkę. Nie słychać tu żadnego świergotania, żadnego śpiewu. Po większej części napotykały się małe sokoły, Falco tinnunculus i rufipes, tu i owdzie Kamieniołów (Saxicola rubetra), pod Bogosłowskiem zięba (Pyrgita melanictera); ale nigdzie wróbli i pliszek, tych obywateli świata pomiędzy ptakami, towarzyszących ludziom i uprawie.
Obfitość roślin, po większej części bardzo soczystych, jest przyczyną dla tej okolicy nie małej plagi, gdyż żywi taką ilość komarów, że zaledwo można się od nich obronić. Mieszkańcy tych okolic zasłaniają sobie twarz siatką wysmarowaną dziegciem, którego zapachu komary nie cierpią, albo noszą, jak Pallas opowiada, na grzbiecie garnki z zgniłem drzewem, lub dymiącą się brzozową hubką, co bynajmniej nie szkodzi na oczy. Podróżni nasi cierpieli od nich tem większą przykrość, że żadnych zapobiegających środków przeciw nim nie użyli. Doświadczali wprawdzie mniej od nich przykrości jadąc, gdyż pęd powietrza ich rozpędzał, ale tem większą była ich natarczywość, skoro się zatrzymali. Konie zaś więcej jeszcze cierpiały od nich niż ludzie.
Wieśniacy, którzy naprawiali drogę, dla ochrony od nich rozkładali tu i owdzie ognie, do których, w czasie przerwy swych robót, zbliżali swe głowy, woląc raczéj cierpieć od dymu, niżeli od ukąszeń komarów.
W tych bezludnych okolicach, wieśniacy muszą być często sprowadzani z dalekich stron dla naprawiania dróg. Przebywają oni wtedy tak długo w bliskości drogi, dopóki nie skończą swych robót, i budują dlatego małe chałupy okok drogi, sklecone z żerdzi i pokryte właściwym im sposobem kawałami kory brzozowej, wielkości przeszło na jedną stopę kwadratową. Kora brzozowa służy im jeszcze do wielu in-