Strona:PL Aleksandra Humboldta Podróże po Rossyi 01.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żeniu klasztoru Jeruzalem, rezydencyi arcybiskupa, i wkrótce potem przybyli do samego Kazania, ale nie wcześniej jak o 9 godzinie wieczorem, a zatem za późno, żeby być na zaproszonym obiedzie, który odłożony został na dzień następny.
Podczas kiedy Humboldt i jego towarzysze przebawili jeszcze następny dzień w Kazaniu, hr. Polier wyjechał już był przed południem, ażeby co prędzej przybyć do swoich dóbr pod Permem, gdzie znowu miano się zjechać. Dogodniej też zdawało się im oddzielnie jechać do Permu, gdyż przy tak licznem towarzystwie z trudnością mogliby dostać na stacyach potrzebną liczbę koni. Humboldt użył przedpołudnia, żeby oznaczyć stopień pochylenia igły magnesowej w Kazaniu. Robił on tę obserwacyą wprzytomności hr. Mussin-Puszkina i p. Sojmonow i otrzymał przy tej okoliczności od pierwszego z nich przyrzeczenie, że w Kazaniu zbudowane będzie osobne magnetyczne obserwatoryum, co też wkrótce uskutecznionem zostało.
Podróżni, z powodu dłuższego swojego pobytu w Kazaniu, mieli jeszcze zręczność widzieć Soban, wiejską uroczystość Tatarów, odbywaną przez nich corocznie po ukończonych zasiewach. Zbierają się oni w ciągu całego tygodnia po południu na łące, o kilka wiorst od miasta i bawią się w rozmaite gry i gimnastyczne ćwiczenia, zależące szczególnie na dążaniu się i wyścigach. P. Mussin-Puszkin zawiózł tam podróżnych wieczorem, gdzie trafili na rozpoczęte już igrzyska. Mężczyzni stali w kółko około idących w zapasy. Zapaśnicy pozrzucali byli swe wierzchnie odzienia, i zarzucając swe pasy na plecy przeciwników, starali się podnieść ich w górę i obalić na ziemię. Pochylali przytém przednią część ciała naprzód, trzymali krótko zarzucony pas, tak, że jednocześnie mogli pochwycić za spodnie odzienie przy żebrach przeciwnika, i usiłowali w tej pozycyi, z rozmaitą zmianą poruszeń, dopiąć swojego celu obalając przeciwnika naprzód lub natył, co im częstokroć zaledwo po długiem pasowaniu się udawało się. Najczęściej upadali obydwa, ale ten kto drugiego pod sobą trzymał, zwyciężał i wynagradzany bywał oklaskiem obecnych, oraz małemi podarunkami, rozdzielanemi przez bogatszych Tatarów. Wtedy jednak zwyciężony tylko plac opuszczał; zwycięzca zostawał i wyzywał innego, i kiedy nad tym także odniósł zwycięztwo, trzeciego, aż dopóki sam przez nowego zapaśnika pokonanym nie został. Naturalnie, że później występujący, skutkiem coraz większego zmordowania pierwszego zwycięzcy, mieli łatwiejsze pole do popisu; podróżni wszakże widzieli Tatara, który jednego po drugim trzech zapaśników pokonał, i zaledwo uległ przed czwartym.