Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w powietrzu tak suchem zachować także znacznie dłużej w pierwotnym stanie. Wedle legendy Indjan plemienia Guahibo, wojowniczy Aturowie schronili się przed karaibami na tę skałę pośród wielkich katarakt i zwolna wyginął ten szczep, wraz z językiem swoim.
W milczeniu wracaliśmy do łodzi, pogodną, cichą nocą przelśnioną gwiazdami, a ponad ziemią wirowały rdzawo błyszczące chmury komarów. Ściany cmentarnej groty pokrywały sploty woniejącej wanilji i festony bignonji, a na wierzchołku chwiały się zlekka smukłe pnie palm.
Pozostaliśmy w misji Atures tak jeno długo, jak trwał transport pirogi naszej przez wielką kataraktę. Postępować z nią należało ostrożnie, gdyż dno i boki ścieńczały wielce od tarcia. Pożegnaliśmy zacnego ojca Zeę, który został w Atures, po dwumiesięcznej wspólnej wędrówce i dzielonych z nami utrapieniach. Trapiła go dotąd febra, ale przywykł do niej już i nie zwracał na nią wcale uwagi.
Odważyliśmy się przebyć w zużytej pirodze naszej ostatnią część raudalów Ature. Wysiadając raz po raz, przekraczaliśmy skaliste progi, łączące poszczególne wyspy. Na samotnych tych rafach gnieździ się kurka skalna, o złocistem upierzeniu, najpiękniejszy może z ptaków podzwrotnikowych. Zatrzymaliśmy się przy raudalito Kanukari, utworzonym z ogromnych, spiętrzonych zwałów granitu. Bloki te, mające często kształt sferoidu o kilku stopach średnicy, leżące na sobie, tworzą obszerne jaskinie. Weszliśmy do jednej w celu zebrania nitkowatych porostów wodnych, okrywających ściany. Mieliśmy widowisko najciekawsze może z oglądanych nad Orinokiem. Ponad głowami naszemi płynęła potężna rzeka, do-