Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bonpland zasuszył jednak w takich hornitach indyjskich setki roślin.
Śmiech zbiera gdy się słyszy spory misjonarzy na temat wielkości i krwiożerczości moskitów różnych części rzeki. Odcięci od świata zabawiają się oni tem.
— Żal mi cię, bracie — powiedział na odjezdnem misjonarz z okolicy katarakt do kolegi z Kasikuiary — żal mi, że sam zostaniesz jak i ja w tym kraju tygrysów i małp. Ryb mamy znacznie mniej od was i większe tu upały, a jednak gdy idzie o moje moskity (mis moscas) to mogę się pochwalić, że mój jeden pokonałby twoje trzy z łatwością.
Sprawa komarów drobna to rzecz dla Europejczyka, świadczy jednak o tem, że maleńkie owady posiadające odrobinę jadu w ssawce, mogą uniemożliwić życie człowiekowi na rozległych i żyznych przestrzeniach. Ogromną przeszkodą dla kultury są również w wielu okolicach podzwrotnikowych małe termity, czyli comeje. Pożerają przeraźliwie wszystko, papier, tektury, pergamin, niwecząc całe archiwa i bibljoteki. W licznych prowincjach hiszpańskiej Ameryki niema pisanego dokumentu, starszego nad sto lat. Cóż się ma tedy stać z kulturą danego kraju i ludu, jeśli przeszłość nie będzie złączona z chwilą bieżącą i trzeba ponawiać walki i klęski, okupując tem na nowo doświadczenie?
W miarę zbliżania się do wyżyny Andów maleje ta plaga. Oddycha tam człowiek swobodnie świeżem powietrzem, a owady nie trapią go już dniem i nocą. Tam też termity nie zagrażają archiwom. Czterysta metrów nad morzem niema już komarów, a termit dosięga sześciuset. Ale Meksyk, Santa Fe de Bogota i Kuito wolne są od owadów. Stamtąd promieniować będzie kiedyś kultura na przestrzenie ni-