Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

djanie chcący napaść jakiś inny szczep. Związują kilkanaście kanoe, nakrywają trawą i gałęźmi, tworząc taką pływającą łąkę, którą woda niesie. Również i karaibowie odznaczali się, podobno dawniej, wielką biegłością w takim podstępie, dotąd stosowanym zresztą przez przemytników z Angostury, którzy oszukują w ten sposób straż celną. Powyż Anaveni napotyka się katarakty, czyli raudale Atures i Maypures. Obie te zapory biegnące od brzegu do brzegu wyglądają na ogół jednako. Są to liczne wyspy, tamy skalne i spiętrzone bloki, które porastają palmy i krzewy. Pośród nich szumią i huczą spienione fale ogromnej rzeki. Powyż Maypures rozwiera się znowu wolna przestrzeń długości blisko 170 mil, aż niemal do samych źródeł Orinoka, to znaczy do raudalu guahibów,
Tutaj jednak gdzie dotarliśmy, w nielicznych jeno miejscach można było dojść aż do samego koryta rzeki, oraz kąpać się we wodzie zatok wirującej powoli. W Alpach, Pirenejach, czy nawet Kordylierach słynnych z rozszarpania terenu i śladów zniszczenia nie natrafi jednak podróżny na nic podobnego. Trudno dać w słowach przybliżony choćby obraz tego chaosu. Na przestrzeni przeszło pięciu mil przecinają koryto w poprzek progi, tamy i zapory skalne. Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniają wyspy, pagórzyste, pełne wyżyn i wklęsłości, mające po kilkaset metrów długości. Inne są to małe, płaskie rafy. Wyspy te dzielą rzekę na mnóstwo wąskich koryt o rwącym prądzie, wszystkie zaś porasta gęstwa palm. Przedziwnie wyglądają te palmowe gaje pośrodku wody. Woda rzuca się w czeluście i groty skalne, tak że nieraz słyszeliśmy szum wody jednocześnie nad głową i pod stopami. Orinoko przybiera