Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kuguarów czyli lwów amerykańskich pozbawionych grzywy, świń piżmowych, leniwców, hokka, paraguy i innych ptaków z rodziny kuraków. Pies nasz szczekający bezustannie zaczynał wyć za zbliżeniem się jaguara i uciekał pomiędzy hamaki. Często po krótkiej przerwie zaczynały ryczeć z wierzchołków drzew kuguary, oraz dolatały przeciągłe pogwizdy małp głoszących niebezpieczeństwo.
Takie noce miewaliśmy na Apure i przywykliśmy do nich z czasem dopiero. Przez całe miesiące, podróżując wodą, żyliśmy w ciągłem sąsiedztwie drapieżców. Beztroska Indjan naszych dodawała nam jednak odwagi. Wmawialiśmy w siebie za ich przykładem, że np. jaguary boją się ognia i nie napadają nigdy śpiącego w hamaku człowieka. W istocie przez cały czas pobytu w Ameryce południowej usłyszałem o jednym jeno wypadku rozszarpania pewnego llanero, czyli myśliwca śpiącego w swej siatce napowietrznej.
Pytaliśmy Indjan, czemu zwierzęta robią taki hałas o pewnych godzinach nocy, a oni odpowiadali żartobliwie: — Modlą się do księżyca! — Oczywiście zwierzęta polują i walczą ze sobą w ciemni nocnej. Jaguary napadają świnie piżmowe, a zwierzęta te bronią się w ten sposób, że zbite w wielkie stada, pędzą na oślep depcąc i wyrywając krzaki i zarośla. Przerażone małpy gwiżdżą z drzew, zwiększając hałas, a ptaki dopełniają koncertu. Przekonałem się zresztą, że nietylko w księżycowe noce tak hałasują zwierzęta, dzieje się to także podczas burzy i nawalnego deszczu. Niech Bóg nam użyczy spokojnej nocy! — mawiał pewien mnich, z którym odbyliśmy część drogi po Rio Negro. Nie było to, zaiste, zdawkowem życzeniem, bo nieraz upadając po trudach