kwotę pieniężną, abym mógł z moją narzeczoną do
Gdańska pojechać i tam aż do ślubu pozostać. —
Trzeba wam jeszcze wiedzieć, że wsiadając do wagonu w Wrocławiu zastałem już tam moją ubóstwioną Laurę z jéj wujem Panem Melchiorem, człowiekiem ponurym, milczącym, istnym kamedułą. Przyjechaliśmy więc tu razem.
Zdecydowany więc jesteś zerwać z Gdańską kuzynką i starać się o rękę siostrzenicy Pana Kameduły?
Na nic jeszcze nie jestem zdecydowany, bo jeżeli kocham Laurę nad wszelkie pojęcie, to także
nad wszelkie pojęcie boję się mego ojca. — Cóż tu
robić?
Czegóż ty sobie życzysz na teraz?
Przewłoki przynajmniéj. — Zyczę sobie wyrwać
się z pod opieki Anastaziusa Maczka.
Anastaziusa Maczka? Co to za zwierze?
Tak się nazywa mój opiekun ad hoc.
A potém?
Dostawszy pulares z pieniędzmi, jechać za Laurą do Berlina. Tyle przynajmniéj osiągnąć pragnę na teraz.