Przejdź do zawartości

Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom VII.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Pan Benet.

Jabym odszedł może.

Zdzisław (zatrzymując wstającego).

Spokojnie.

Pan Benet.

Zbrodni?

Zdzisław.

Jasno rzecz przełożę.

Pan Benet.

Nie chcę, nie chcę...

Zdzisław.

Miłość nasza...

Pan Benet (zatykając sobie uszy).

Nie! o zbrodni, ani słowa...
Już sam wyraz mnie przestrasza.

Zdzisław.

Ależ mój stryju, tu mowa
O zbrodni zdrady w miłości.

Pan Benet (powoli przychodząc do siebie).

A!.. tak... tak... zdrady... miłości...
(znowu z gniewem)
Czemuż straszysz u kaduka
Na pięć minut... na dwanaście...
Na piętnaście... ośmnaście
Pozbawiłeś spokojności,
Jeszcze dotąd serce puka.

Zdzisław (bardzo pomału).

Ależ bo i stryj gorąco kąpany,
Nawet spokojnie nie dasz przyjść do słowa.