Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom V.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Leon.

I cóż z tego?

Łatka.

Do więzienia
Wsadzą, zamkną.

Leon.

A ja twego
Nie zaprzeczę obwinienia —
Niech mnie sądzą i powieszą,
Tém najmocniej mnie ucieszą.

Łatka (zbity z terminu, półgłosem).

A bodaj ci nóżka spuchła.

(p. k. m. wskazując na okno)

Ależ człeku, bój się Boga!
Zkądże rozpacz tak zbyt sroga?
Patrzaj, jaki świat wesoły —
Patrz na chmury, — na te góry,
Na ulice, na kościoły,
Na te fiakry, na te budki,
Te piękności dzieł natury!
Zkądżeś śmierci wziął pobudki?
Zacóż bierzesz na tortury
Mnie biednego nieboraka?

(Orgon z Rózią w głębi)

Jakaż wina moja, jaka,
Żeś się zawziął tak bezbożnie
Na mnie, na mnie nieboraka?

Leon (jakby do siebie).

Rózia dla mnie już stracona.

Łatka.

Bierz ją licho — weź ją sobie...
Ale kula, albo żona