Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Celina.

Tak piękny początek!
Może wiatr porwał.... może nim już kręci...
Może, podarty obraz duszy niesie
Po wdzięczném polu, albo dzikim lesie...

(po krótkiém milczeniu).

Ale tak cicho na dworze. (zamyka okno)

Orgon.

Aha! zejdzie po list może.





SCENA XIV.
Zdzisław, Orgon, Zosia.
(wszyscy prawie razem mówią)
Zosia.

Zdzisławie!

Zdzisław.

Zosiu!

Orgon.

Ha! otóż i ona.

(Orgon chrząka. Zosia idzie palec na ustach, druga ręka wyciągnięta przed siebie ku altanie)
Zosia (do siebie).

Znajdę ja ciebie.

Orgon (na stronie).

To mi luba żona!

(Orgon łapiąc ją za rękę, cienkim i cichym głosem śpiewa)

Koło siatki
Dzierlatki
Latały;
Aż się w siatki
Dzierlatki

(swoim głosem w złości)

Złapały!

Zosia.
(uciekając ku domowi i ciągnąc za sobą Orgona, który ją wstrzymać usiłuje).

Ach! gwałtu!