Strona:PL Aleksander Fredro - Dzieła tom II.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdybym go z tobą nie dzieliła skrycie?
Myśl, że stając się miłości nagrodą,
Uczyniłam szczęście twoje,
Więcej jest może jak zgryzot osłodą,
Jest.... czego nawet wymówić się boję;
Ale czyż mogą bez skrytej tęsknoty
Puszczać w niepamięć obowiązki, cnoty,
Które za młodu w duszę mi wpoili,
Którem w nieszczęsnej przepomniała chwili?
Nareszcie ciągła obawa...

Alfred.

Obawa?

Elwira.

Alfredzie, miłość nasza nie jest prawa;
Świat ma oczy przenikliwe...:

Alfred.

Miłość nieprawa, marzenie prawdziwe!
Jeśli natura zaród jej płomieni
W każdą istotę włożyła,
Płomieni, których czarująca siła
Byt nieczuły w życie mieni,
Tém samém, jak się wydaje,
Każdą miłość uprawniła.
Czyliż ja przeto występnym zostaję,
Że moje serce zamknięte zbyt mało,
Lubiące piękność, rozum, dobroć, wdzięki,
Elwirę kochać musiało?
Wszakżeto z świętej przyrodzenia ręki
Ona powaby, ja mam miłość stałą,
I jeśli kogo, nie mnie winić trzeba:
Czemuż Elwirę wskazały mi nieba?