Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie napisał list do Alberta, który już czytaliśmy, i oddał go oczekującemu.
— Jedź z nim natychmiast, przedtem jednak zawiadom Hayde, że powróciłem.
— Jestem, panie mój — zawołała, w drzwiach się ukazując.
Uniesienia radości córki, cieszącej się powrotem ojca, szczęście kochanki, w chwili ponownego ujrzenia ubóstwianego kochanka — były niczem w porównaniu z ogromem uczuć, jakich doświadczyła Hayde, gdy zobaczyła Monte Christo z tak bezmierną oczekiwanego niecierpliwością, niepokojem i tęsknotą.
I radość hrabiego, aczkolwiek niczem nazewnątrz się nie ujawniająca, była niemniej żywa. Wesele dla serc, które długo i mocno cierpiały, jest jak rosa niebiańska, która spada na ziemię, przepaloną słońcem.
Monte Christo przed paroma godzinami zaledwie, gdy świt różowił niebo, doznał objawienia, że są dwie Mercedes na świecie i że on... kto wie? — jeszcze na tej ziemi szczęścia zaznać może...
To też oczy jego z rozkoszą zatopiły spojrzenia swe w tęsknych oczach Hayde, gdy wtem dało się słyszeć pukanie w drzwi.
Hrabia zmarszczył brwi.
— Pan hrabia de Morcef — oznajmił, wchodząc Baptysta, głosem, jakby zawiadomienie o tem było aż nadto wystarczającem tłumaczeniem wszystkiego.
Twarz Monte Christo rozbłysła radością.
— Boże mój — zawołała Hayde — więc to się jeszcze nie skończyło?
— Nie wiem tego, drogie dziecię — powiedział hrabia, biorąc tkliwie Greczynkę za rękę — to jednak jest mi wiadome, że nie masz się już czego obawiać. Fernand Mondego nie jest dla mnie groźny. Lękać się można było, gdy z jego synem miałem do czynienia, ze względu, iż jest on również i synem swej matki.
— Ileż ja łez wylałam, jak bardzo wielkie były me cierpienia!... tego ty, panie, nigdy wiedzieć nie będziesz.