Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy to hrabia skojarzyłeś to małżeństwo? — zapytał Beauchamp, nie wyprowadzony bynajmniej z równowagi żartem Monte Christo.
— Ja?... ależ, mój panie żartownisiu, proszę cię tylko bardzo, byś nie zechciał rozgłaszać o mnie podobnych wieści. Miły Boże!... ja miałbym się zajmować kojarzeniem małżeństw! Doskonałe! Nie, panowie, rzecz się miała nawet wprost przeciwnie, ja przeciwko związkowi temu występowałem z opozycją właśnie.
— Zapewne — rzekł Beauchamp — przez wzgląd na Alberta?
— Przez wzgląd na mnie? — odezwał się Morcef — nie przypuszczam tego, ponieważ niejednokrotnie prosiłem właśnie hrabiego, by mi pomógł do zerwania tego związku jak najbardziej niedobranego.
— W każdym razie — rzekł z kolei Monte Christo — ja w swej osobie nie przyczyniłem się bynajmniej do małżeństwa panny Danglars z panem Cavalcantim, jestem bowiem bardzo na zimno tak z teściem, jak i z jego przyszłym zięciem. Ja zresztą pana Cavalcantiego prawie że nie znam, mówią, że jest bogaty i że z dobrej pochodzić ma rodziny, lecz to wszystko jest oparte na owem „mówią“. Zwróciłem odrazu na to uwagę barona Danglarsa, lecz ten na tę skromną moją uwagę tylko się obruszył.
Proszono mnie, bym napisał do majora po papiery syna, do zawarcia związku małżeńskiego nieodzownie potrzebne i oto właśnie papiery nadeszły. Odeślę je hrabiemu Andrzejowi, rzecz prosta, lecz do wszystkiego innego mieszać się nie chcę.
— Panna d‘Armilly musiała jednak, w każdym razie, krzywem patrzeć na ciebie okiem, hrabio?
— Ach, niewiele na to zwracałem uwagi. Wyjeżdża do Włoch podobno. Prosi o listy polecające do właścicieli ajencyj teatralnych.
— Co ci jednak jest, Albercie? — rzekł hrabia do Morcefa, zmieniając tym temat rozmowy — bo jakoś mi bardzo