Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakie jest pańskie zdanie o tem wszystkiem?
— Myślę, iż jego krew ma temperaturę lodu i że jest to nie do wybaczenia. Cóż jednak już teraz poradzić można, gdy pan się zobowiązał?
— Ja się zobowiązałem oddać swą córkę człowiekowi, któryby ją kochał, a nie takiemu, dla którego jest ona najzupełniej obojętna. Spójrz pan tylko na niego! Dumny, zimny, wyniosły, zupełnie jak ojciec. Gdyby przynajmniej miał majątek taki, jak Cavalcanti naprzykład, mniej możnaby na to zważać. Na honor, jeszcze nie mówiłem o tem z moją córką, zdaje mi się jednak, że gdyby miała dobry gust...
— A, daruj pan — przerwał wywody Danglarsa Monte Christo, — być może, iż mnie przyjaźń zaślepia, jednakże według mego zdania pan de Morcef jest prześlicznym młodzieńcem. To też możnaby prawie ręczyć za to, iż uszczęśliwiłby on pańską córkę, prędzej czy później zrobi on karjerę niezawodnie, tak jak jego ojciec.
— Ach, ten ojciec, właśnie mający przeszłość dość tajemną!
— Nie pojmuję, skąd ta nagła zmiana w poglądach?... Boć przecież jeszcze przed miesiącem uważałeś pan związek ten za nader pożądany? A i dla mnie, osobiście, jest to dosyć przykre, ze względu na to, iż w moim właśnie domu poznałeś pan pana Cavalcantiego, którego... przyznać muszę, tak dobrze jakbym nie znał i wcale za niego nie ręczę.
— Ale ja go poznałem dobrze i to mi wystarcza — rzekł bankier — jest przedewszystkiem bardzo bogaty...
— Najzupełniej nie jestem pewien tego. Prawda, iż poręczyłem za niego, ale do wysokości nędznych 60.000 franków wszystkiego.
— Otrzymał bardzo staranne wychowanie.
— Zapewne... Jednakże panu nie wypada tak odrazu dążyć do zerwania... Morcefowie liczą bardzo na ten związek.
— Doprawdy? Niechże zatem wybiją go sobie z głowy. To też byłbym panu bardzo wdzięczny, gdybyś tak zechciał hrabiemu Morcefowi napomknąć parę słów w tej mierze.