Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Skoro hrabina de Morcef o to prosi, będę. A pan Danglars z rodziną, czy będzie również?
— Naturalnie. Chcielibyśmy mieć również u siebie tę wielką postać Temidy, pana de Villeforta, wątpimy jednak bardzo, by nam się to mogło udać. A ty, czy tańczysz hrabio?
— Ja?
— Tak jest, ty. Cóż byłoby w tem dziwnego?
— Prawda. Ja jednak nie tańczę, lecz za to bardzo lubię patrzeć na tańczących. A pani hrabina de Morcef czy tańczy?
— Nigdy. Będziecie więc rozmawiali. A matka moja tak bardzo pragnie porozmawiać z panem!
— Czyż tak?
— Daję ci na to słowo honoru. I przyznam ci się, hrabio, że ze wszystkich znanych mi osób, ty jeden zdołałeś zwrócić na siebie jej większą uwagę.
Albert sięgnął po kapelusz i powstał, hrabia odprowadził go do drzwi.
— Wiesz, wicehrabio — powiedział — żałuję bardzo, iż ci wspominałem o Danglarsie.
— Przeciwnie, jestem ci bardzo za to, hrabio, wdzięczny.
— Kiedyż powraca pan Franciszek?
— Za pięć, sześć dni najwyżej, przyczem jego ślub ma się odbyć natychmiast po przyjeździe państwa de Saint Meran.
— Przyprowadźże go do mnie, gdy tylko się zjawi w Paryżu.
— Postaram się zadość uczynić twemu życzeniu, hrabio. A teraz do widzenia, w sobotę.
Po odjeździe Morcefa, hrabia zwrócił się do Bertuccia.
— Cóż tam? — zapytał.
— Jeździła do sądu, w którym bawiła około półtorej godziny, a potem wróciła prosto do domu.
— W takim razie, kochany panie Bertuccio — rzekł hrabia — jednę ci teraz dać mogę radę, byś się udał jak najprędzej do Normandji i nabył tam posiadłość, o której ci już mówiłem.
Bertuccio skłonił się w milczeniu, a ponieważ jego życzenia były najzupełniej zgodne z otrzymanym rozkazem, wyruszył w podróż tego samego jeszcze wieczora.