Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwiska, gdyż natychmiast podszedł do niej jeden z urzędników z zapytaniem, czy jest tą osobą, której pan prokurator przyobiecał dać posłuchanie, a gdy dała odpowiedź potwierdzającą, wprowadził ją bez zwłoki bocznym korytarzem do gabinetu prokuratorskiego.
De Villefort siedział przy biurku, tyłem odwrócony do drzwi. Usłyszawszy, że ktoś wszedł do pokoju, odwrócił się żywo, wstał i zamknął drzwi na zasuwkę, następnie opuścił zasłony u okien i dopiero po przekonaniu się, że nikt ich ani słyszeć, ani widzieć nie może, zwrócił się do przybyłej ze słowy:
— Dziękuję pani bardzo za jej słowność.
Następnie podsunął krzesło, a gdy pani Danglars usiadła, rozpoczął rozmowę wyrazami:
— Bardzo już dawno nie miałem szczęścia rozmawiać z panią sam na sam, to też przykro mi bardzo, że spotykamy się w tak smutnych okolicznościach.
— Niemniej, jak pan widzisz, przybyłam na pierwsze twe, panie, wezwanie, aczkolwiek rozmowa ta z pewnością przykrzejszą będzie dla mnie, aniżeli dla ciebie.
De Villefort uśmiechnął się gorzko.
— Pojmujesz pan zapewne moje zdenerwowanie — ciągnęła dalej pani Danglars — zechciej mnie więc oszczędzać, proszę. Iluż to winnych w tym pokoju drżało i okrywało się wstydem, a teraz ja, również drżąca i wstydem okryta, na tem samem siedzę krześle! Zlituj się więc pan nade mną i cieplejszem słowem wzmocnij, bym nie widziała w sobie kobiety występnej, a w panu groźnego sędziego.
De Villefort westchnął głęboko.
— I ja, pani, mam przekonanie, że miejsce moje jest nie w fotelu sędziego, lecz na ławie oskarżonych.
— Jakto, pan?!... ze zdziwieniem rzekła baronowa.
— Tak jest, ja.
— Zdaje mi się, że położenie swe w nazbyt czarnych widzisz kolorach — rzekła pani Danglars, a w jej pięknych oczach rozbłysło przelotne światełko.
— Na dnie każdej namiętności spotyka się zawsze męczar-