Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niezwykłe rzeczy opowiada mi tutaj mąż pani — zagaił rozmowę Monte Christo — czy jednak niema sposobu, ażeby testator zmienił swe decyzje?
— Byłoby to bardzo, o ile mi się zdaje, trudne — odpowiedziała pani de Villefort — od mego męża jednak zależy, ażeby testament ten, jego córkę wydziedziczający, okazał się dla niej korzystny w ostatecznych swych skutkach.
Hrabia widząc, iż rozmowa małżonków przybierać zaczyna charakter poufny, cofnął się dyskretnie, zwracając natomiast swą uwagę, pozornie przynajmniej, na zachowanie się Edwardka, który właśnie był zajęty wylewaniem atramentu do żłobka, z którego piły ptaki.
— Moja droga — odpowiedział de Villefort — śmiało powiedzieć mogę, iż zawsze ojca mojego szanowałem, zwłaszcza, że do wrodzonego uczucia synowskiego dołączało się jeszcze przekonanie o jego wyższości umysłowej. Dziś jednak nie mogę się już korzyć przed umysłowością sparaliżowanego starca, który przez pamięć nienawiści, jaka żywił dla ojca, prześladuje teraz nawet jego syna. To też ja, bez względu na cios pieniężny, woli mej nie zmienię i niechaj świat osądzi, przy kim jest słuszność? Córka moja musi pójść i pójdzie za Franciszka barona d‘Epinay, ponieważ według mego zdania, związek ten jest dobry i zaszczytny.
— A dlaczegóż to — zagadnął hrabia, na którego prokurator królewski bezustannie zwracał uwagę — dlaczegóż to pan Noirtier, jak państwo mówicie, wydziedzicza pannę Walentynę? Czyżby dlatego jedynie, że ma zaślubić pana barona d‘Epinay?
— Tylko dlatego, to jest jedyna przyczyna jego decyzji — odrzekł de Villefort, wzruszając ramionami.
— Jest to rzecz zadziwiająca — dodała pani de Villefort — ciekawe byłoby dowiedzieć się, dlaczego pan d‘Epinay tak dalece nie podoba się ojcu mego męża?
— Jest to istotnie rzecz bardzo dziwna — zrobił uwagę hrabia — znam przecież wcale dobrze pana d‘Epinay i nicbym nie