Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez przeciąg całego aktu trwał na widowni szmer nieprzerwany, który wskazywał, iż stało się coś nadzwyczajnego, niecodziennego...
Gdy Morcef dostał się nakoniec do swego miejsca, pani Danglars dała mu znak, mówiący wyraźnie, iż pragnęłaby go widzieć w swej loży.
Morcef, jako człowiek dobrze wychowany, nie pozwolił czekać na siebie.
Gdy mu dano wyraźnie do zrozumienia, iż jest pożądany, pospieszył do loży natychmiast, gdy tylko drugi akt się skończył.
Skłoniwszy się paniom, podał rękę Debrayowi. Baronowa przyjęła go wdzięcznym uśmiechem, Eugenia — ze zwykłym chłodem.
— Na honor! — zawołał Debray — dobrze, że przybywasz mi na pomoc, jestem bowiem nawpół już tylko żywy. Pani baronowa wprost torturuje mnie zapytaniami o hrabiego Monte Christo, domaga się kategorycznie, bym się dowiedział, co on za jeden, skąd przybywa, czem się w Paryżu zajmuje i dokąd dąży? A przecież wiesz, że nie jestem Cagliostrem. Chcąc tedy wyjść z tak trudnego położenia, powiedziałem paniom: „Zapytajcie o to wszystko Morcefa, on zna hrabiego bardzo dobrze“.
— Rzecz wprost nie do wiary! — zawołała baronowa — mieć pół miljona do dyspozycji, i tak nic nie wiedzieć!
— Pani — odważył się na obronę ministerstwa Debray — chciej mi wierzyć, że gdybym miał do rozporządzenia pół miljona, tobym go użył na co innego, niż na zbieranie wiadomości o panu Monte Christo. Według mego zdania, cała jego zaleta i wada leży w tem, iż jest on conajmniej dwa razy bogatszy od Nababa.
— Nabab z pewnością nie przysłałby mi pary koni wartości 30,000 franków, z czterema djamentami w uszach wartości 5,000 franków każdy.
— O, to już jest jego słabością, to sianie brylantami — powiedział, śmiejąc się, Morcef.
— Chyba odkrył jakąś nieznaną nikomu kopalnię? Czy wiesz