Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Morcef poszukał wzrokiem i istotnie uchwycił spojrzenie baronowej, która skinieniem wachlarza przesyłała mu lekkie pozdrowienie. Panna Danglars zaledwie raczyła opuścić oczy na fotele w orkiestrze.
— Nie wiem, istotnie, — zauważył cicho Chateau Renaud — co ty możesz mieć przeciwko pannie Danglars? Jest to skończenie ładna panna.
Była to niezaprzeczenie piękność, lecz bardzo surowa, ostra, zimna. Włosy miała czarne, to samo oczy, brwi i rzęsy. Brwi miały jednak wadę — marszczyły się zbyt często. Oczy miały błyski stalowe. Nos prosty, grecki, który rzeźbiarzowi mógłby służyć za wzór przy wykuwaniu posągu Junony. Usta zbyt duże może, poza któremi kryły się zęby ostre, silne, białe. Silny karmin ust, lekki meszek ponad górną wargą i mocno czarne znamię na prawym policzku dopełniało całości.
Ruchy miała męskie, bez cienia kobiecej miękkości.
Co do wychowania, to było ono bez zarzutu. Władała poprawnie kilkoma językami, wiedzę miała głębszą, niż przeciętna panna w jej wieku, wreszcie była utalentowana, nawet bardzo. Miała duże zdolności do rysunku i do muzyki. Nietylko śpiewała jak rutynowana primadonna, ale nawet komponowała sama. Do tej ostatniej dziedziny zdradzała zamiłowanie największe. Miała nawet przyjaciółkę, panienkę zupełnie ubogą, obdarzoną jednak do tego stopnia wspaniałym głosem, że się kształciła na śpiewaczkę.
Jeden ze znanych nauczycieli śpiewu zajął się nawet jej losem, bezinteresownie kształcąc ją w śpiewie i zapowiadając, że będzie śpiewaczką wszechświatowej sławy.
Ze względów, iż było więcej niż prawdopodobne, że panna Ludwika d‘Armilli (tak się nazywała przyszła gwiazda) wstąpi kiedyś do teatru, panna Danglars, aczkolwiek przyjmowała ją często u siebie, nigdy jednak nie pokazywała się w jej towarzystwie w świecie.
W parę minut po wejściu pani Danglars do loży, zasłona opadła i, dzięki długości antraktów, wszczął się ruch i wzajem-