Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słychaną. Szaleniec chyba jakiś. Zapłacił za nie 32,000 franków, to znaczy, że zarobiłem na czysto 16,000 franków. Nie gniewaj się, dostaniesz z sumy tej cztery tysiące, zaś dwa dam Eugenji.
Pani Danglars spojrzała na męża wzrokiem, pełnym nienawiści i pogardy.
— Co to jest! — zawołał nagle u okna Debray — niema najmniejszej wątpliwości! Przeciż to pani, pani baronowo, konie stoją w zaprzęgu tu obecnego hrabiego Monte Christo!
— Co?... moje cuda siwojabłkowite! — zakrzyknęła pani Danglars podbiegając do okna.
— Ależ tak! To one! te same...
Danglars osłupiał.
— Czyż podobna? — zawołał Monte Christo.
Baronowa rzuciła parę słów do ucha Debrayowi, który po usłyszeniu ich podszedł natychmiast do hrabiego.
— Czy nie byłoby to zbyt wielką niedyskrecją — zapytał — gdyby tak pan zechciał mnie objaśnić, za jaką sumę nabył te konie?
— Na honor, panie, sam nie wiem dobrze. To mój intendent zrobił mi taką niespodziankę.
Debray zaniósł odpowiedź tę baronowej, która, usłyszawszy ją, zmarszczyła tylko brwi i pełnym złości wzrokiem rzuciła na męża.
Widząc, iż zanosi się na burzę małżeńską, Debray wyniósł się pospiesznie, zostawiając na łup gniewu barona, bo i Monte Christo poszedł w ślady Debraya.
— Dzięki Bogu — pomyślał Monte Christo odchodząc, — W dobry czas przybyłem do domu tego, mam bowiem jego spokój w swem ręku i mogę jednym uczynkiem pozyskać teraz i serce męża i serce żony. Prawdziwe to szczęście, zaprawdę! Szkoda tylko, że nie miałem sposobności poznania obiecującej panny Eugenji.
Tak rozmyślając, wsiadł do powozu i odjechał do domu.
W dwie godziny potem, pani Danglars odebrała jak najgrzeczniejszy list od hrabiego Monte Christo, w którym ten oświadczył jej, iż błaga, ażeby zechciała przyjąć z powrotem