Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 02.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W oczach Teresy odbił się żal. Ileżby kupić było można za to pięknych jedwabi i świecidełek!
Bandyta pochwycił spojrzenie to, poznał iż Teresa jest nieodrodną córą Ewy, to też zanim skrył się w gąszczu drzew parokroć odwracał się, jakby wabiąc ku sobie lekkomyślne dziewczę.
Od tej chwili upłynęło sporo czasu, tak że Luigi i Teresa zdołali już o przygodzie tej zapomnieć.
Pewnego dnia gorąco tak dokuczało Teresie, że skryła się w owej pieczarze, w której ongi Wampa ukrył Kukumetta. Luigi sam zaś pilnował stad. Gdy tak spoczywał rozciągnięty na skale, ujrzał jeźdźca, który najwidoczniej zabłądził i poszukiwał drogi. Gdy dojrzał Wampę, galopem puścił się ku niemu.
Istotnie, był to zabłąkany podróżny, który zaczął prosić Wampę, by ten zechciał go wyprowadzić z lasu i wskazał mu drogę, prowadzącą do Tivoli.
Luigi zrzucił płaszcz, wziął na plecy swój karabin i, lekki jak prawdziwy góral, poprowadził podróżnego.
Po przejściu około tysiąca metrów, Luigi majestatycznym gestem wskazał zbłąkanemu kierunek, w jakim winien się udać.
— Oto droga waszej dostojności — rzekł.
— Dziękuję ci, a oto nagroda za fatygę.
To mówiąc, podróżny wyciągnął rękę z paroma sztukami złotej monety.
— Dziękuję — odpowiedział Luigi, cofając się — ja usług moich nie sprzedaję.
— W takim razie przyjmiesz może podarunek?
— To co innego.
— Weź więc proszę, te dwa cekiny wenecjańskie i każ z nich zrobić kolczyki dla swej miłej.
— Pan zaś przyjmij ode mnie ten sztylet.
— Przyjmuję. Lecz, przyjacielu, sztylet ten ma tak pięknie obrobioną rękojeść, że jest wart o wiele więcej, aniżeli te cekiny.