Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pospołu z szatanami pieką się na zgliszczy.
O, pewnie, czytelniku, zlękniesz się, gdy dowiesz,
Że tam był ów najpierwszy władca Franków — Klowisz.
Jakto, Klowisz? On taki lud osadził w niebie,
Tylu Francuzów zbawił, a nie zbawił siebie?
On pierwszy na koronie zatknął krzyża znaki:
Miałżeby jęczeć w piekle, jak poganin jaki?
Prawda — lecz niech łaskawy czytelnik pamięta,
Że zbrodni nie odmyje i woda chrztu święta,
Że zatem król francuski nieludzkiego serca,
Napastnik swych sąsiadów i krewnych morderca,
Chociaż od Remigego olejkiem kropiony,
Skoro umarł, iść musi w Lucypera szpony.

Pośrodku książąt, królów i mocarzów świata,
Których w piekle nakryła wiecznej nocy szata,
Był też Konstantyn Wielki. — Sny to, czyli mary?
Patrzy, stanął, jak wryty, dziwi się mnich szary.
«O losy, o srogości, o nieba! — zawoła —
Toż Konstantyn, bohater, podpora Kościoła?
Natożeś dawnych bogów wyrugował z ziemi,
Ażebyś teraz w piekle jęczał razem z niemi?»
«Prawda — rzecze Konstantyn — iż moja to praca
Świat czyści, bałwochwalcze przesądy wywraca;
W złomach bożnic, od mojej rozwalonych dłoni,
Pan niebios ma ołtarze i ofiarę z woni;
Lecz ja, czcząc niby Pana i myśląc o niebie,
Myślałem sam o sobie i czciłem sam siebie.
Ołtarze miałem tylko za tronu podpory,
A za bóstwa rozkosze, dostatki, zabory.
Chrześcijan mnogość, złoto, zabiegi, przesądy
Podniosły moję wielkość, utwierdziły rządy.
Co się zbrodnią nabyło, to się zbrodnią trzyma,
Dla tych marnych wielkości zabiłem ojczyma.
Okrucieństwu i żądzom popuściwszy wodze,
Kiedy w brudnych rozkoszach, w krwi niewinnej brodzę
Chucią wrzący, a jadem podejrzeń gryziony,
Kazałem zdusić syna, byłem katem żony.