Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Ale o krwi tej, co się świeżo lała,
       30 O łzach, któremi płynie Polska cała,
O sławie, która jeszcze nie przebrzmiała;
O nich pomyślić nie mieliśmy duszy...
Bo naród bywa na takiej katuszy,
Że, kiedy zwróci wzrok ku jego męce,
       35 Nawet Odwaga załamuje ręce...[1]

Te pokolenia żałobami czarne,
Powietrze tylą klątwami ciężarne,
Tam — myśl nie śmiała [swoich] zwrócić lotów
W sferę, okropną nawet ptakom grzmotów!

       40 O, Matko Polsko! Ty tak świeżo w grobie
Złożona! — niema sił mówić o tobie!...
Ach! czyjeż usta śmią pochlebiać sobie,
Że znajdą dzisiaj to czarowne słowo,
Które rozczula rozpacz marmurową,
       45 Które z serc wieko podejmie kamienne,
Rozwiąże oczy, tylą łez brzemienne,
I sprawia, że łza przystygła wypłynie?
Nim się te usta znajdą, wiek przeminie.

Kiedyś — gdy zemsty lwie przehuczą ryki,[2]
       50 Przebrzmi głos trąby, przełamią się szyki,
Gdy orły nasze lotem błyskawicy
Spadną u dawnej Chrobrego granicy,
Ciał [się] najedzą i krwią całe spłyną,
I skrzydła wreszcie na spoczynek zwiną;

  1. Odwaga, tu jako uosobienie pojęta, jak często u Byrona i Malczeskiego.
  2. 49—54. Poeta przepowiada zwycięską walkę, w której zemście nad wrogiem dziedzicznym stanie się zadość, a orły polskie nad Dnieprem skrzydła na spoczynek zwiną.