Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/444

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Z wiarusami, kielichem osładzając żałość.
       825 Taka była dla Zosi Dobrzyńskiego stałość.

Zosia tańczy wesoło: lecz choć w pierwszej parze,
Ledwie widna zdaleka. Na wielkim obszarze
Zarosłego dziedzińca, w zielonej sukience,
Ustrojona w równianki i w kwieciste wieńce,
       830 Śród traw i kwiatów krąży niewidzialnym lotem,
Rządząc tańcem, jak anioł nocnych gwiazd obrotem.
Zgadniesz, gdzie jest, bo ku niej obrócone oczy,
Wyciągnięte ramiona, ku niej zgiełk się tłoczy.
Darmo się Podkomorzy zostać przy niej sili,
       835 Zazdrośnicy już z pierwszej pary go odbili;
I szczęśliwy Dąbrowski niedługo się cieszył,
Ustąpił ją drugiemu, a już trzeci śpieszył,
I ten zaraz odbity, odszedł bez nadziei.
Aż Zosia już strudzona, spotkała zkolei
       840 Tadeusza i, dalszej lękając się zmiany
I chcąc przy nim pozostać, zakończyła tany.
Idzie do stołu gościom nalewać kielichy.

Słońce już gasło, wieczór był ciepły i cichy,
Okrąg niebios gdzie niegdzie chmurkami zasłany,
       845 Ugóry błękitnawy, na zachód różany.
Chmurki wróżą pogodę, lekkie i świecące.
Tam jako trzody owiec na murawie śpiące,
Ówdzie nieco drobniejsze jak stada cyranek.[1]
Na zachód obłok, nakształt rąbkowych firanek,
       850 Przejrzysty, sfałdowany, po wierzchu perłowy,
Po brzegach pozłacany, w głębi purpurowy,
Jeszcze blaskiem zachodu tlił się i rozżarzał,
Aż powoli pożółkniał, zbladnął i poszarzał.

  1. cyranka, rodzaj kaczki dzikiej.