Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

(Płacząc długo z zakrytem rękami obliczem).
I pocóżby miał wiedzieć biedny, że ma ojca,
       435 Który się skrył przed światem, jak łotr, jak zabojca?
Bóg widzi, jak pragnąłbym, ale z tej pociechy
Zrobię Bogu ofiarę za me dawne grzechy“.

„Więc — rzecze Sędzia — teraz czas myśleć o sobie,
Uważ, że człowiek w twoim wieku i chorobie
       440 Nie zdołałby z innymi razem emigrować;
Mówiłeś, że wiesz domek, gdzie się masz przechować;
Powiedz, gdzie? Spieszmy, czeka zaprzężona bryka.
Czy nie najlepiej w puszczę, do chaty leśnika?“

Robak, kiwając głową, rzekł: „Do jutra rana
       445 Mam czas. Teraz, mój bracie, poślij po plebana,
Aby tu jak najrychlej przybył z wijatykiem;[1]
Oddal stąd wszystkich, zostań tylko sam z Klucznikiem.
Zamknij drzwi!“

Sędzia spełnił Robaka rozkazy
I usiada na łóżko przy nim; a Gerwazy
       450 Stoi, łokieć przytwierdza na głowni rapiera,
A czoło pochylone na dłoniach opiera.

Robak, nim zaczął mówić, w Klucznika oblicze
Wzrok utkwił i milczenie chował tajemnicze.
A jako chirurg naprzód miękką rękę składa

  1. wiatyk (z łaciny), posiłek na drogę wieczności, Sakrament Ołtarza.