Strona:PL Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wilk uszy spuszcza, ogon podtuliwszy zmyka...
       760 Psiarnia z tryumfującym rzuca się hałasem,
I skubie go po kudłach, zwierz zwraca się czasem,
Spojrzy, klapnie paszczęką i białych kłów zgrzytem
Ledwie pogrozi, psiarnia pierzcha ze skowytem:
Tak i Gerwazy z groźną cofał się postawą,
       765 Wstrzymując napastników oczyma i ławą,
Aż razem z Hrabią wpadli w głąb’ ciemnej framugi.

„Łapaj!“ krzykniono znowu. Tryumf był niedługi,
Bo nad głowami tłumu Klucznik niespodzianie
Ukazał się na chórze, przy starym organie,
       770 I z trzaskiem jął wyrywać ołowiane rury.
Wielkąby klęskę zadał uderzając zgóry,
Ale już goście tłumnie wychodzili z sieni,
Nie śmieli kroku dostać słudzy potrwożeni,
I chwytając naczynia w ślad panów uciekli,
       775 Nawet nakrycia z częścią sprzętów się wyrzekli.

Któż ostatni, nie dbając na groźby i razy,
Ustąpił z placu bitwy? — Brzechalski Protazy.
On, za krzesłem Sędziego stojąc niewzruszenie,
Ciągnął woźnieńskim głosem swoje oświadczenie,
       780 Aż skończył i z pustego szedł pobojowiska,
Kędy zostały trupy, ranni i zwaliska.

W ludziach straty nie było, ale wszystkie ławy
Miały zwichnione nogi; stół także kulawy,
Obnażony z obrusa poległ na talerzach
       785 Zlanych winem, jak rycerz na krwawych puklerzach,
Między licznemi kurcząt i indyków ciały,
W których piersi widelce świeżo wbite tkwiały.

Po chwili w Horeszkowskim samotnym budynku
Wszystko do zwyczajnego wracało spoczynku.