Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciela dłoń na pożegnanie. — Spieszę do domu, mam się na jutro z greki przygotować.
— Cha! cha! cha! Greką chcesz się wykręcić.... Czekaj, pójdziemy przez Tyśmienicką, to później odprowadzę cię do cioci na Zabłotowską.
Szli kilkanaście kroków obok siebie milcząc. Wreszcie Dobiecki znowu zaczął pytać:
— Cóż kochasz się znowu w jakiejś konwiktowej synogarlicy? Powiedz mi otwarcie, przecież jesteśmy najlepsi przyjaciele.
Adaś milczał zawzięcie, ale z twarzy jego poznać było można, że słowa kolegi robiły mu wielką przykrość; w oczach widocznym się stawał wyraz zniecierpliwienia, prawie gniewu.
Musiał ten odcień dostrzedz i Dobiecki, bo nagle zmienił ton i zamiast kpiąco, przemówił czule i serdecznie: