Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/756

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Z największą chęcią.
— Zrobisz to, o co cię będę prosił, dziś, albo jutro.
— Na honor, wszystko.
— Dosyć. Teraz siadaj na konia i uciekaj, ja zaniosę rozkaz do kogo należy.
— Czy nie masz polecenia, abyś mnie sam ujął?..
— Za kogóż mnie pan bierzesz?... ja jestem szlachcicem.
— Ale opuszczać swojego pana.
— Nie troszcz się o to, on cię dawno opuścił.
— Poczciwym jesteś człowiekiem, panie Chicot.
— Wiem o tem — odpowiedział gąskoczńyk.
Bussy przywołał Remyego, któremu oddając sprawiedliwość, przyznać należy, że słuchał podedrzwiami.
— Remy — rzekł Bussy — każ przygotować konie.
— Osiodłane — odpowiedział Remy spokojnie.
— Panie — rzekł Chicot — ten młodzieniec wiele ma rozumu.
— Wiem o tem — odrzekł Remy.