Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/682

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A!... — myślał Bussy — kobiety wtedy tylko są zręczne i śmiałe, kiedy potrzeba zwieść ojca, matkę, lub męża; a niezręczne i trwożliwe, gdy dług wdzięczności spłacić potrzeba; boją się okazać miłość, tak wielką nadają cenę swoim względom, że niczem dla nich przywieść do rozpaczy kochanka, niczem serce mu nawet zakrwawić. Dyana mogłaby powiedzieć szczerze: „Dzięki ci za to co dla mnie uczyniłeś, ale nie kocham cię wcale“. Cios ten zabiłby mię, albo uleczył. Ale nie, ona pozwala się kochać, lecz bez nadziei; o! ja nie kocham, ja tę kobietę, nienawidzę!...
Oddalił się z sali królewskiej z sercem zakrwawionem.
W tej chwili Bussy nie był owym, na którego kobiety spoglądały miłośnie, a mężczyźni z bojaźnią.
Czoło miał pomarszczone, oko patrzące fałszywie a uśmiech nieszczery.
Wychodząc, przejrzał się w zwierciadle weneckiem i sam siebie nie poznał.
— Szalony!... — rzekł do siebie — dlaczegóż, gdy jedna zdradza, dla wszystkich mam być przykrym! Dlaczego, albo dla kogo mnie zdradza? Dla długiego szkieletu z oliwkową twarzą, któren ją strzeże spojrzeniami i którego ona uda-