Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/491

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chciałbym je z paryzkiemi porównać. Cóż na to, panie Chicot?
— Według mojego zdania — odparł gaskończyk — jechać potrzeba jak najśpieszniej, nie odpoczywać w Melun, ale wieczerzać w Montereau, aby odzyskać czas stracony.
Gorenflot spojrzał na swego towarzysza podróży, jakby go nie pojmował.
— Dalej! dalej w drogę! — mówił Chicot.
Mnich, który wyciągnął się jak długi i głowę podparł na rękach, powoli powstał i usiadł na ziemi.
— Jak ci się podoba — mówił Chicot — możesz zostać, albo jechać ze mną.
— O nie — odrzekł Gorenflot zatrwożony. — Nie, panie Chicot, zanadto cię kocham, nie mogę opuścić.
— Zatem, dalej na siodło.
Gorenflot sprowadził osła i wtłoczył się na niego bokiem, jak kobiety jeżdżą, na koniu, aby jak utrzymywał, wygodniej mógł rozmawiać w rzeczy samej, lękając się pośpiesznej jazdy, po« stanowił trzymać się grzywy i ogona.
Chicot puścił się kłusem; osie! rycząc, biegł z tylu.
W pierwszych chwilach, bał się Gorenflot, na szczęście, powierzchnia, na której się wspie-