Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A to za co?
— Słuchaj panie Chicot — — odpowiedział mnich kładąc rękę na sercu — wierz albo nie, ale słowo Gorenflota, ja nie wem za co.
— Możeś kochanku dzisiejszej nocy miał sny nieczyste?
— Żartuj sobie do woli — odrzekł Gorenflot — wiesz ty dobrze, co ja od wczoraj robiłem.
— Tak wiem, od ósmej do dziesiątej; ale potem, od dziesiątej do trzeciej....
— Jakto! od dziesiątej do trzeciej?
— Tak, bo o dziesiątej wyszedłeś.
— Ja? — zapytał Gorenflot spoglądając na trefnisia obłąkanemi oczyma.
— Nawet pytałem ciebie, gdzie idziesz?
— Gdzie idę, ty mnie pytałeś?
— Tak, pytałem.
— I cóż ci odpowiedziałem?
— Że masz mieć mowę.
— To prawda, miałem mieć mowę — rzekł do siebie Gorenflot.
— Chciałem ją słyszeć; ale tylko część mi jej powiedziałeś.
— Była w trzech częściach, jak zaleca Aristoteles.
— Straszne były rzeczy w tej mowie przeciw Henrykowi III-ciemu.