Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnich — znacie moje przywiązanie do kościoła i do księcia Gwizyusza.
— A! hultaj!... — rzekł Chicot.
— To moje zdanie — odezwał się Gorenflot, ale to pewna.
— Co pewna?... — zapytał Chicot podnosząc mnicha, aby na niego wdziać suknię.
— To pewna, że człowiek mocniejszy jak wino; brat Gorenflot walczył z winem, jak Jakób z aniołem i brat Gorenflot pokonał wino.
Chicot wzniósł ramiona.
To nie obliczone poruszenie spowodowało, że mnich jedno oko otworzył i ujrzał uśmiech Chicota.
— A! upiór!... — zawołał i zakrył twarz rękami.
— A! to pijany — rzekł Chicot kończąc wdziewanie habitu, i zarzucając mnichowi kaptur na głowę.
— Szczęściem — mruczał mnich — zakrystyan zamknął drzwi od chóru i wiatr ustał.
— Śpij, albo nie — mówił Chicot — teraz mi wszystko jedno.
— Pan wysłuchał modlitwę moję — mruczał mnich i wiatr z północy, jaki zesłał, zmienił się w południowy.
— Amen — zakończył Chicot.