Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A serca nasze oddychają nadzieją, zakończył pan de Mayenne.
— Wytłomaczę się jaśniej — odrzekł książę, mierząc niespokojnem wejrzeniem ciemność kaplicy, jakby chciał się przekonać, czy jego wyrazy w niegodne nie wpadną uszy.
Pan de Monsoreau pojął niespokojność Księcia i upewnił go uśmiechem i znaczącem spojrzeniem.
— Kiedy szlachcic pomyśli co winien Bogu — mówił dalej książę Andegaweński zniżając głos, myśli zarazem...
— O swoim królu — poddał Chicot.
— O swoim kraju, kończył książę Andegaweński i pyta czy jego ojczyzna używa pomyślności, której spodziewać się ma prawo, bo szlachcic odbiera dobrodziejstwa naprzód od Boga, a następnie od kraju, którego jest synem.
Zgromadzenie klasnęło.
— A o królu, niema nawet i wzmianki — pomyślał Chicot.
— Ja zaś wierzyłem w to, co napisano na piramidzie Juvisy: „Bóg, honor i kobiety.”
— Pytam więc — kończył książę Andegaweński, którego kościste policzki gorączkowym pokrywały się rumieńcem, pytam więc, czy mój kraj używa pokoju i pomyślności na jakie zasługu-