Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz, że nie był czuły, niebezpieczeństwo zatem mu nie groziło, a wzruszenie, jakiego doznał w chwil i gdy wszedł Chicot, było może najsilniejszem, jakiego doświadczył w życiu.
— Mój przyjacielu, co tu robisz? — zawołał nasz gaskończyk, spoglądając z kolei na zielsko, na nieobjaśnioną świecę i na czarę jakimś zafarbowanym płynem nalaną.
— Jak widzisz, przyjacielu, wieczerzam, — odpowiedział Gorenflot głosem silnym jak dzwon jego opactwa.
— To ma być wieczerza? zielsko i ser?
— Wstępna środa braciszku; post a trzeba myśleć o zbawieniu duszy — odpowiedział Gorenflot nabożnie wznosząc oczy do góry.
Chicot się zdumiał, albowiem nieraz widział zakonnika w inny sposób obchodzącego posty.
— Alboż nasze zbawienie — rzekł — ma zależeć od wody i zielska?
— W piątek i w sobotę będziesz się wstrzymywał od mięsnych potraw — odrzekł Gorenflot.
— A o której jadłeś śniadanie?
— Nie jadłem wcale, mój bracie — smutnie odpowiedział zakonnik, coraz bardziej przez nos mówiąc.
— Nie idzie tu o twoje przez nos gadanie,