Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/929

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nym rycerzem, odparł don Henryk, czyż nie mógłby tak samo uczynić don Pedro?...
Ta ostatnia odpowiedź ogólnie została przyjętą. Agenor raz jeszcze widział się zwyciężony.
— Spodziewam się, że jesteś przekonany? rzekł król.
— Nie, królu, odpowie uniżenie, lecz nic nie mogę przeciw mądrym zdaniom W. K. Mości.
— Trzeba lego dowieść Mauléonie, trzeba tego dowieść.
— Postaram się, odrzekł młodzieniec z boleścią, któréj nie mógł powściągnąć.
Rzeczywiście, co za okropne położenie dla tego czułego kochanka! Don Pedro zamknięty był blisko Aissy, don Pedro zasmucony niepomyślnością i nie mający co jeść! Czy z obrazem bliskiéj śmierci, ten człowiek bez wiary, nie starałby się poprzedzić rozkoszą swoje skonanie? Czyż zostawiłby nietkniętą i w posiadanie drugiego młodą dziewicę którą kochał, i którą przez zapalczywość mógłby osiągnąć.
Przytém czyż nie był ten Mothril, ten sprawca ochydnych podstępów, zdolny do wszystkiego ażeby kazać postąpić jeden krok w jego krwawéj i chytréj polityce.
Oto co wprawiało Agenora w gniéw szalony i smutek. Zrozumiał, że zachowując dłużéj swoją tajemnicę, mógłby dozwolić przez to odjechać Henrykowi, wojsku i Konetablowi, i że natenczas don Pe-