Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/877

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Caverléy pominął prostopadle spadający strumyk, i wdrapał się, macając po stopniach.
Becker przemyślniejszy i większy wygodniś, postąpił w głąb, aby znaleść lepszo schronienie, i cieplejsze miejsce.
Agenor i Musaron słyszeli ich, czuli i prawie widzieli.
Nareszcie Becker usiadł, obrócił się do Caverleya i rzekł:
— Chodź Kapitanie, dosyć tu miejsca i dla dwóch.
Caverléy dał się namówić i wszedł.
Ale ponieważ nie łatwo było mu postępować, mrucząc więc z nieukontentowaniem, rzekł:
— Miejsce na dwóch, łatwo to powiedziéć.
I wyciągnął ręce aby się nie uderzyć o sklepienie łub o ścianę jaskini.
Na nieszczęście napotkał nogę Musarona, schwycił ją więc i wołał na Beckera.
— Becker! mamy trupa!
— Mylisz się, odpowiedział odważny Musaron ściskając mu gardło, jest to człowiek i do tego żywy, który zaraz cię zadusi mój przyjacielu...
Caverley obalony na ziemię, nie mógł ani słówka dodać! Musaron trzymał go za ręcę i zaczął wiązać postronkiem jaki miał pod ręką.
Agenorowi trzeba było tylko wyciągnąć rękę aby tak samo schwycić Beckera, w połowie umarłego z przestrachu.