Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/760

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nad któremi pracował umysł Małgorzaty, podczas gdy Chicot ciągnął dalej swoje opowiadanie.
Nie trzeba mniemać, że Chicot ciągle spuszczał oczy, gdyż od czasu do czasu podnosił jedno albo drugie oko i wtedy był spokojniejszy, widząc z pod przymrużonej powieki, iż królowa powoli coś postanawia.
Dosyć więc spokojnie powiedział pożegnalne wyrazy, kończące list królewski.
— Na wieczerzę świętą!... — rzekła królowa gdy Chicot skończył, mój brat bardzo pięknie pisze po łacinie; jaka gwałtowność, jaki styl! Nie sądziłem go tak silnym w tym języku.
Chicot mrugnął jednem okiem i otworzył ręce jak człowiek, który przez grzeczność zdaje się potwierdzać, ale nie rozumie.
— Pan nierozumiesz?... — rzekła znowu królowa oswojona ze wszystkiemi językami, a nawet i z mimicznym. Mniemałam jednak, że z pana biegły łacinnik.
— Zapomniałem, Najjaśniejsza pani; dzisiaj tyle tylko wiem, tyle tylko pamiętam z dawnej mojej nauki, że w łacińskim języku niema przedimków, że ma piąty przypadek i że głowa jest w nim rodzaju nijakiego.
— Doprawdy!... — zawołała jakaś osoba wesoło i hałaśliwie wchodząca.