Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jego grobowych myśli; potem na palcach wyszli z tego milczącego pokoju.
Henryk, mężny wobec istotnego niebezpieczeństa, pełen był mimo to trwogi i słabości właściwych dzieciom lub kobietom. Lękał się upiorów, zjawisk, a jednak ciągle o nich myślał, gdyż bojąc się, mniej się nudził.
W tym względzie podobny był więźniowil który znudzony bezczynnością w długiem zamknięciu, odpowiedział donoszącym mu, iż ma uledz badaniom:
— Dobrze, tym sposobem przynajmniej zabiję kilka chwil czasu.
Gdy więc Henryk śledził na ścianie połyski lampy; gdy zagłębiał wzrok w najciemniejsze kąty pokoju, usiłując pochwycić najdrobniejszy szmer, któryby mógł mu oznajmić wejście tajemniczego cienia, oczy jego strudzone dziennem widowiskiem i wieczorną przechadzką, przymknęły się i wkrótce usnął a raczej zdrętwiał wśród tej ciszy i samotności.
Atoli niedługo spoczywał, podkopywany wewnętrzną gorączką, która go trawiła we śnie i w ciągu czuwania, usłyszał jakiś szelest w pokoju i przebudził się.