Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chem Nowatorów, przyjaciel Unii i zawzięty katolik; teraz już cię zupełnie poznaję.
Kupiec pobladł.
— Jesteś Mikołaj... Grimbelot, garbarz.
— Mylisz się pan. Żegnam, mości Robercie Briquet. Cieszy mię, żem pana poznał.
To mówiąc kupiec odwrócił się od balkonu.
— Jakto! już odchodzisz?
— Jak pan widzisz.
— I nie bierzesz mojego żelaztwa?
— Powiedziałem panu, że nie mam przy sobie pieniędzy.
— Mój służący pójdzie za tobą.
— To być nic może.
— Cóż więc zrobimy?
— Ba! zostawimy rzeczy tak jak są.
— Nie, nie, za nadto wielką mam ochotę poznać cię bliżej.
— A ja przeciwnie, pragnę unikać pańskiej znajomości — odparł kupiec — i tym razem gotów porzucić pancerze i wszystko stracić, byleby nie być poznanym, wziął nogi za pas i umknął.
Lecz Roberta Briquet nie tak łatwo można było pokonać; przełazi on przez balkon i zstąpił na ulicę nie potrzebując prawie zeskakiwać, a zaledwie dał kilka kroków, zaraz kupca dopędził.
— Czyś oszalał przyjacielu? — rzekł kładąc