Strona:PL Żywoty św. Pańskich na wszyst. dnie roku.djvu/0987

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dził Wacławowi Bóg jego zamiłowanie pokoju, a niezadługo potem jego pobożność.
Cesarz Otton I zwołał książąt rzeszy do Wormacyi; wszyscy się stawili prócz Wacława, przeto z niecierpliwością czekano na niego. Gdy się nie pokazywał, powstał szmer niezadowolenia i odezwały się głosy, aby go nie powitać, gdy przyjdzie i nie dopuścić do przynależnego mu miejsca. Wacław tymczasem poszedł był do kościoła na Mszę i modlił się gorąco, a po Mszy świętej udał się do sali sejmowej. Zamiast mu wziąć za złe jego niepunktualność i czynić wyrzuty, powstał cesarz, wyszedł na jego spotkanie i przyrzekł spełnić wszystkie jego żądania. Wacław zażądał tylko ramienia świętego Wita, którego zwłoki sprowadzono niedawno do Saksonii i kilka kosteczek św. Zygmunta, króla Burgundów. Zdziwiony skromnością jego cesarz, rzekł: „Świętości, których żądasz, otrzymasz ode mnie po mym powrocie z Saksonii, ale prócz tego daję ci tytuł królewski, zwalniam cię od daniny, jaką dotychczas składałeś i pozwalam ci umieścić na chorągwi orła cesarskiego.“
Zadowolony relikwiami Wacław nie przyjął tytułu królewskiego i kazał się nazywać tylko księciem. Do przyznania Wacławowi tych zaszczytów spowodowali cesarza dwaj Aniołowie, którzy razem z Wacławem weszli do sali i zaręczenie Biskupa Mogunckiego, który zeznał, że przy wejściu Wacława uczuł w sobie dreszcze radości, jakby patrzał na Świętego.
Wróciwszy Wacław do Czech, kazał wybudować okazały kościół i złożyć w nim relikwie świętego Wita i Zygmunta, jako też spuścić do grobu w kościele świętego Jerzego nieskażone ciało świętej Ludmiły.
Ponieważ w całem cesarstwie panował ogólny spokój, oddał się Wacław całkowicie modlitwie, rozpamiętywaniom i pokucie. Włosienicy nigdy nie składał, aby uchronić ciało od pokus nieczystych; w celu tym zachowywał też ścisłe posty. Im więcej rosła jego bogobojność, tem większa ogarnęła go wzgarda świata. Już nawet myślał o złożeniu korony i wstąpieniu do Zakonu Benedyktynów, gdy wtem zaszedł straszny wypadek, który uwieńczył skronie jego koroną niebieską.
Żyjąca przy bezbożnym synie Bolesławie Drogomira, czyhała na sposobność, aby popuścić cugle swej nienawiści przeciw Wacławowi. Sposobność ta nastręczyła się jej, gdy Wacław ujął się za kilku poddanymi, doznającymi strasznego ucisku od swych panów. Magnaci owi, urażeni jego pośrednictwem, spiknęli się z Drogomirą i Bolesławem na jego życie. Gdy tedy Bolesławowi urodził się syn, zaprosił Wacława do siebie, aby go pod pozorem przyjaźni zwabić i zgładzić. Domyślał się wprawdzie Święty grożącego mu niebezpieczeństwa, stojąc bowiem pewnego dnia z kilku przyjaciołmi przy oknie i patrząc na blizki dom, przeznaczony na przytułek dla księży, odezwał się, że dom ten po jego odjeździe stać będzie pustkami, szacunek jednak powinny bratu i matce spowodował go do przyjęcia zaproszenia i wybrania się w drogę. Przed wyjazdem wyspowiadał się i przyjął Komunię świętą. Stanąwszy w domu brata został przyjęty z radością; zastawiono wieczerzę, która przeciągnęła się późno w noc. Wacław, nie mający upodobania w takich biesiadach, wybrał się do poblizkiego kościoła na modlitwę. Spostrzegłszy to Drogomira, dała Bolesławowi znak, że już czas wykonać krwawy zamiar. Bolesław pobiegł z kilku siepaczami do świątyni, napadł na bezbronnego brata, przeszył go na wskroś dzidą, że krew obryzgała ściany, a Wacław padł nieżywy. Stało się to dnia 28 września roku Pańskiego 938.
Teraz miała Drogomira wolne pole do wywarcia zemsty na wyznawcach chrześcijaństwa i przyjaciołach Wacława. Kapłanów częścią wygnano, częścią wymordowano, a podobny los spotkał wiele osób świeckich. Bolesław sprawił wielką rzeź między przyjaciołmi brata i zakazał ich nawet chować. Mimo jednak srogości okrutnych zabójców wytrwała garstka wyznawców Chrystusa przy wierze. Jednego z pobożnych kapłanów powieszono na szubienicy. Wisiał na niej przeszło dwa lata i zachował twarz świeżą, jakby był żywym. Za to wszyscy mordercy Ludmiły i Wacława zginęli nędzną śmiercią, częścią sami się życia pozbawiając, częścią pomarli w szaleństwie. Pewnego razu przejeżdżała Drogomira obok szubienicy, na której wisiał powyżej wspomniany ksiądz. Wtem