Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prawda, panie, sam jestem na świecie!
— Ja co innego, spać długo nie mogę, śpieszę więc do ogrodu, w którym powietrze pachnie wonią budzących się kwiatów, a wreszcie moi wychowańcy czekają już na mnie zgłodniali.
Szli obok siebie, staruszek mówił dalej:
— W twoim wieku, młodzieńcze, miałem liczną rodzinę i uważałem się za szczęśliwego, dziś oto zostałem sam, a w starości samotność ciężką jest i bolesną. Dlatego przebacz, ze wnikam w twoję tajemnicę, ale młodość jest od tego, ażeby się nie dać ugiąć przeciwnościom. Niech ci się zdaje, że jestem twym ojcem; mnie miło będzie, gdy ciebie jak syna wysłucham Żyłem długo, życie poznałem, może rada moja przyda ci się na co.
Jurcio opowiedział mu wszystko, zacząwszy od chwili śmierci dziadka, aż do ostatniej swojej goryczy.
Staruszek wysłuchał spokojnie, nie przerywając ani słowem, a potem tak się odezwał:
— Zacny twój dziad umierając, dobrze się zapatrywał na drogę życia, bo pracować i mówić prawdę znaczy to być człowiekiem w całem znaczeniu tego pięknego słowa. Czemże jest kłamca, nawet ten, który dla żartu nieszkodliwie kłamie? Człowiekiem, którego każdy lekceważy, a ten, który kłamie z zamiarem zysku własnego lub szkody obcej? Najnikczemniejszym gatunkiem ludzi, którego każdy się lęka, którym każdy pogardza, unikając jak dzikiego zwierza. Kłamstwo plami i brzydzi jak trąd zaraźliwy i stokroć bardziej politowania godny złoczyńca, przyznający się ze skruchą do kłamstwa, aniżeli ten, który przez zręczne kłamstwo oczyszcza się z winy. Tamten może się poprawi, ten tylko utwierdzi