Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I co ja wtedy zrobię? Pogroziłem mu, że jeśli mnie dotknie, to go zakłuję sztyletem jak prosię, ale go nie zakłuję, bo sztyletu nie mam. On o tem wie i zaraz też mi powiedział: dudek może przebić tylko czubkiem. Widzi mama, jak dumnie na mnie patrzy z dziedzińca. Tadziu!
Wszedł Tadzio.
Na głowie miał żółty hełm papierowy z czarną kitką, na piersiach złotawy pancerz z tektury a na ramieniu strzelbę.
— Więc takiéj chcesz zbroi? — spytała matka, podczas gdy Tadzio maszerował sztywnie przez pokój.
— Takiéj — odrzekł Zenonek — tylko jeszcze przydałby się rewolwer i sztylet.
— Dobrze — kupię ci.
— Zobaczy mama, jak będę pięknie wyglądał. Pozwól no mi, Tadziu, przymierzyć.
I zaczął z niego kolejno zdejmować a na siebie wkładać przybory wojenne. Pani Bolecka, porzuciwszy szarpie, chodziła niespokojna, wyglądając co chwila przez okno kogoś, kto by doniósł o ostatecznym wypadku porannéj bitwy.
— Co tam się dzieje — co tam się dzieje — powtarzała w zamyśleniu.
— Patrz mamo — przerwał jej wreszcie Zenonek — dobywając zamaszyście pałasz z pochwy.
Jeszcze matka nie zdążyła odpowiedzieć synowi, gdy do pokoju wsunął się żołnierz, okurzony, poczerniały, blady, z plamami krwi na koszuli, z prawą ręką owiniętą i zawieszoną na pasku. Mężny Tadzio, ujrzawszy tę nagle jawiącą się postać, wlazł naprzód pod stół, ale nie czując tam dostatecznego bezpieczeństwa, wybiegł, przeraźliwie wrzeszcząc.